poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 4

- Jak tam twój aniołek, Harry? - spytał Louis z szyderczym uśmiechem gdy tylko przekroczyłem próg studia. Widział, widział jak wybiegała z płaczem z mojego domu.
- Teraz znajdujesz przyjemność w dręczeniu mnie? - warknąłem.
- Może tak cię otrząsnę. - rozłożył ręce. Zabiję gnoja. Zabiję, bez znaczenia, że był moim przyjacielem.
- Daruj, Lou. - odezwał się cicho Zayn, ale po chwili obrócił się do okna, z powrotem zagłębiając się w nieobecnym spojrzeniu i swoim papierosie.
- Nie daruję, nie mogę patrzeć jak się staczasz.
- Przecież do cholery nic mi nie jest! - wrzasnąłem. - To ty jesteś moim największym problemem!
Sam nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Nie do końca chciałem, żeby tak wyszło.
- Tak? To może po prostu odejdę z zespołu?! - warknął podnosząc się z fotela. Górowałem nad nim, byłem wyższy, i teraz to cholernie dodawało mi siły.
- Harry, Louis, to już zachodzi zdecydowanie za daleko! - z miejsca podniósł się Liam, a manager odłożył telefon i uważnie się przyglądał, tak jak reszta zgromadzonych w studiu.
- Rób co ci się kurwa podoba! Rozwal to przez swój idiotyzm! - krzyknąłem zaciskając pięści.
- Według ciebie ja tu jestem idiotą tak? - syknął. - Ja nie latam za tanią dziwką, która mnie wykorzystuje!
- Nie nazywaj jej tak, gnoju! - zacisnąłem szczękę.
- Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. - na jego twarz powrócił pewny siebie uśmieszek.
- Co ona ci takiego zrobiła? Miej ją w dupie.
- Zabrała mi przyjaciela.
- A więc o to chodzi? O jakąś chorą, dziecinną zazdrość? Na tej podstawie, ja mam prawo zacząć nazywać Eleanor dziwką.
Kolejne zdanie, którego nie powinienem nigdy wypowiedzieć wypłynęło z moich ust tak lekko.
- Ty... - syknął przez zęby.
- Dokończ. Teraz rozumiesz, jak to jest czuć, gdy wyzywają ukochaną tobie osobę od dziwek. - odparłem spokojnie, ale w sercu nadal szalała burza.
- Sęk w tym, że ja El kocham, a Mia jest jedynie... seksualną zabawką? - zaśmiał się a Liam już chciał się wtrącić, ale uciszyłem go gestem ręki.
- Nie dotknąłem jej. Nie uprawialiśmy seksu, gnoju. - mruknąłem do jego ucha. Reszta nie musi wiedzieć.
- Jasne. - prychnął. - Ty i powstrzymywanie się od tego.
- Właśnie tak jest. I ja ją kurwa kocham. Szalenie kocham, żeby wszyscy wiedzieli! - wrzasnąłem i wyszedłem z pomieszczenia.
- Harry, próba! - dogonił mnie Liam, i nagle przystanął, tak samo jak ja.
Mała, drobna postać otulona grubym płaszczem, z rozdygotanym, zdziwionym wyrazem twarzy. Mia.
- Ja... - zawahała się.
Liam westchnął i wrócił do studia zatrzaskując za sobą drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytałem przytulając ją. To było takie naturalne, odruchowe.
- Chciałam z tobą porozmawiać... wolałam się nie pokazywać koło twojego domu, a studio było jedynym miejscem gdzie mogłabym cię złapać...
- Słyszałaś? - westchnąłem zrzucając tą ciążącą na mnie obawę.
- Tak... - wbiła wzrok w podłogę. - Ale to jest nie ważne... znaczy, jest, i to bardzo, mówię o tym co o mnie mówił. Ale chciałam pogadać o takich sytuacjach i... się pożegnać. - uśmiechnęła się delikatnie, ale widziałem wyraźny smutek.
-  Pożegnać? - wydusiłem przerażony.
- Tak. Trochę sobie o tym wszystkim myślałam. A to otworzyło mi bardziej oczy.
Ujęła moją dłoń w swoje i zaczęła głaskać jej wierzch. To było jak tortura, bo z każdym jej dotykiem pragnąłem więcej.
- Co zamierzasz zrobić? - moje gardło było ściśnięte, z trudnością wypowiedziałem te pełne obawy słowa.
- Wyjechać.
- Przecież nie możesz. - wytarłem szybko oczy.
Te pieprzone błędy w papierach, bez nich byłoby wszystko idealne...
- Nie za granicę. Do przyjaciółki w Anglii. Mieszka gdzieś pod Glasgow.
- A co z pieniędzmi? - przełknąłem ciężko ślinę.
- To się nie zmienia. Muszę.
- Nie musisz, Mia nie rób mi tego... - mój głos brzmiał tak rozpaczliwie...
- Dobrze wiesz, że nie mogę nigdzie pracować, a potrzebuję pieniędzy. Nie dla siebie. - powiedziała cicho.
- Kochanie... - pokręciłem głową i wpiłem się w jej usta.
- Wyjaśnij mi. Wyjaśnij mi to wszystko... - wyszeptałem gdy musiałem przerwać pocałunek.
- Jeśli wyjaśnię, będę mogła odejść, a ty obiecasz, że nie będziesz mnie szukał?
- Karzesz mi się zabić z własnej woli?
- Harry... właśnie dlatego powinnam odejść, dla twojego dobra...
- Żartujesz sobie, prawda?
- Za dużo dla ciebie znaczę. Zbyt wiele, a ja nie mogę, zasługujesz na coś wspaniałego, a ja nie mogę ci tego dać. - pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Ty nie musisz nic mi dawać, masz po prostu być. - dotknąłem jej miękkich włosów. Czym dla mnie była? Melodią, aniołem, odskocznią, kimś tak niewyobrażalnie uspokajającym...
- Ale ja wiem, że ty oczekujesz czegoś więcej. - spojrzała mi się prosto w oczy, sprawiając, że powietrze stało się nagle gęstsze i duszniejsze.
- Nie będę oczekiwał, mogę chodzić na te jebane bankiety i gale, mogę pieprzyć kogo popadnie, mogę robić wszystko, ale zostań... zostań, zamieszkaj ze mną, bądź dla mnie kim tylko chcesz, ale bądź... - brzmiałem z każdą chwilą bardziej rozpaczliwie.
- Widzisz co ci zrobiłam? Chcesz utracić szacunek do samego siebie, tylko dlatego, że odchodzę - powiedziała cicho.
Westchnąłem i opadłem na krzesło.
- Nie musisz mi nic dawać, bądź dla mnie kim chcesz, ale cholernie cię proszę, żebyś została.  - powiedziałem jak w transie.
- I tak wyjeżdżasz za miesiąc w trasę. - usiadła koło mnie.
- Więc zostań chociaż miesiąc.


- Herbata? - spytała uśmiechając się lekko gdy weszła do salonu. Kiwnąłem głową. Leżałem rozwalony na kanapie, i nie miałem siły na nic. Chciałem po prostu wpatrywać się w nią, ubraną w moją ulubioną bluzę, zdecydowanie zbyt dużą na nią.
Po chwili pojawiła się z dwoma ciepłymi kubkami. Jeden podała mi, a drugi wzięła w ręce i zaczęła je ogrzewać, tak jak zawsze to robiła.
- Przytulisz mnie? - spytałem nieśmiało.
Spojrzała się na mnie błyszczącymi, roześmianymi oczami i odłożyła kubek na ławę, a potem położyła się obok mnie. Była bardzo drobna, ale ja chyba nadrabiałem wielkością za dwie osoby, bo musiałem ją mocno do siebie przyciągnąć, żeby się zmieścić. Nie, żeby mi to szczególnie przeszkadzało.
Ułożyliśmy się tak, że leżała na mnie. Opuszkami palców badała moją twarz, a ja nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. Była tak blisko, w pewnym sensie za blisko - bałem się, że poczuje jak bardzo jestem na nią gotowy i ją spłoszę. Gdy poruszyła lekko udem wiedziałem, że poczuła, ale w ogóle nie zareagowała, poza lekkim rumieńcem który tylko dodawał jej uroku.
- Jesteś taki piękny... - wyszeptała.
- Nie powinienem być piękny, tylko przystojny. - zmarszczyłem żartobliwie brwi.
Wciągnąłem gwałtownie powietrze gdy przejechała palcami po moich wargach jednocześnie nieświadomie zmieniając niewygodną jej pozycję mocno się o mnie ocierając.
- Przepraszam... może ja z ciebie zejdę już? - zaśmiała się, ale widziałem, że była lekko zawstydzona. Jak to możliwe?
- Nie, zostajesz tutaj. Ja nie narzekam. - przytrzymałem ją.
- No ale jak coś ci zrobię?
- Co takiego możesz mi zrobić? - zacząłem się śmiać z jej pomysłu.
- Nic, nie ważne. - zaśmiała się jednocześnie czerwieniąc się jeszcze mocniej, a ja śmiałem się i nie mogłem przestać.
- Mów, to nawet ciekawe!
- Nie! - jeszcze nigdy nie widziałem u niej tak szerokiego uśmiechu.
- Mów. - spróbowałem groźnym tonem. Palcami wędrowałem po jej szyi zapuszczając się coraz niżej. Nie robiłem nic złego i nie łamałem umowy. Miała na sobie moją bluzę, aż po szyję. Nie robiłem nic złego.
Gdy poczułem pod palcami krawędź stanika chwyciła moją rękę i odsunęła od siebie.
- Przepraszam...
Podniosłem się do pozycji siedzącej i usadziłem ją sobie na kolanach. Blisko, ale jednak bezpieczniej.
Zaczęła się bawić moimi włosami. Oplatała je w okół palców i masowała głowę. Ktoś na górze musi mnie bardzo lubić.
- Śnieg! - otworzyłem oczy słysząc jej radosny głos i nie wyczuwając już przy sobie jej obecności.
- Pewnie za chwilę się stopi, i będzie jedno, wielkie, szare gówno. - mruknąłem podchodząc do okna i stając obok niej.
- Pesymista. - uderzyła mnie lekko w ramię śmiejąc się. - Może utrzyma się do świąt...
- Jutro tego już nie będzie, tydzień na pewno nie wytrzyma. - powiedziałem zaczepnie.
I znów utonąłem w jej oczach, usta zapragnęły zasmakować jej warg, i to był wielki błąd.
- Właśnie dlatego muszę wyjechać. - wyszeptała. - Wrócę. Nie mogę bez ciebie żyć. Ale obiecaj, że ułożysz sobie z kimś życie.


Pozwoliłem odejść dziewczynie, dla której gotów byłem poświęcić wszystko. Wyjechała. A ja zostałem z rozwalonym sercem, totalnie samotny.
- Harry? - usłyszałem czyjś krzyk. Ed?!
Po chwili zobaczyłem przyjaciela w drzwiach mojej sypialni.
- Tobie też dawałem kod do bramy? - spytałem nie dowierzając. Wszystko świetnie, ale chociaż raz chciałbym WPUŚCIĆ gości do domu.
- Nie, ale od czego mam Lou. - zaśmiał się.
- No tak. - mruknąłem.
- To jak? Wracamy do życia stary? - klepnął mnie w plecy.
- Powiedział ktoś, kto nie odzywał się przez miesiąc. - brzmiałem wyjątkowo zrzędliwie.
- Byłem w trasie a fani zapieprzyli mi telefon. - uśmiechnął się zwycięsko.
- No dobra, ale i tak jestem zły.
- Wyglądasz jak gówno. - ocenił.
- Dzięki, stary. - zaśmiałem się.
- Mia? - spytał doskonale znając odpowiedź.
- Wyjechała.
- Może to i lepiej?
- Nie, Ed. - warknąłem. - Ona jest moim pieprzonym życiem, i jeśli masz zamiar tak jak chłopaki obrażać ją, to od dzisiaj się nie znamy.
- Daj spokój, nie znam jej, więc nic nie mówię. Przyszedłem cię wyrwać, dawno się w Corner's nie pokazywałeś. Grimmy będzie. I Taylor. - uśmiechnął się zadziornie.
- Taylor to przeszłość.
- Przecież dobrze wiem, o czym, lub o kim jest wasza najnowsza piosenka.
- Ja bardziej myślałem wtedy o Mii, ale wszyscy wzięli Tay. - mruknąłem.
- Harry, czas o niej zapomnieć. Zmarnujesz życie przy jakiejś niezdecydowanej, porcelanowej laleczce.
Porcelanowa laleczka, nowa nazwa do kolekcji, tak idealnie ją oddaje...
- Stary, widzę że cholernie mocno cię coś trzepnęło, ale pora się odkochać. - odparł. - Za 10 minut w samochodzie.

_____________________
CO DO KWESTII TAYLOR
Będzie występować, ale nie bierzcie tego jako postać negatywną. Może nie w sensie że jej nie lubię - jestem Swiftie, a Taylor jest moją królową. Wzięłam ją, bo wszyscy kojarzą wątek jej i Harry'ego z realnego życia. Tak będzie mi łatwiej w niektórych kwestiach.
xx












4 komentarze:

  1. Cudeńko!! Nie przepadam specjalnie za Taylor ale i tak lubię ją bardziej od Kendall. Co do rozdziału to totalnie mnie zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się że Mia wyjedzie! Wiem że mój komentarz jest troche chaotyczny więc przepraszam. Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest chaotyczny, jest cudowny! Już chciałam zakończyć, bo nikt nie komentował, ale dzięki Tobie jakaś nadzieja mi wróciła <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ew zal mi Haryego, a co do kwestii Tay to moze byc ciekawie
    mam nadzieje, ze niedlugo dodasz nowy na intern 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cały czas piszę nowy. Mam dużo pracy związanej ze zwiastunem do 3 części i z wyglądem bloga, wszystko zamówione i nagle osoba zrywa kontakt, więc jest ciężko xd Na 100% w tym tygodniu się pojawi.

      Usuń