Z przerażeniem spojrzałem na trzęsącą się od szlochu i bólu dziewczynę która opada bezsilnie na moją kanapę.
Mój oddech straszliwie przyspieszył. Jak zwykle w takiej sytuacji pobiegłem do łazienki. Woda utleniona, plastry, ręcznik. Robię to już nie wiem który raz, ale ręce i tak mi się trzęsą a mózg nie do końca przyswaja co się w okół dzieje.
Wbiegłem do salonu i opadłem przed nią na kolana.
Pokręciła głową, a ja już wiedziałem, o co jej chodzi. Odłożyłem wszystkie rzeczy na ławę i usiadłem obok niej, zamykając ją w uścisku. Który to już raz pozwalam jej wypłakać się w moją koszulkę. Biały materiał nasiąka łzami i resztkami rozmazanego makijażu.
Gdy się odsunąłem zaczęła jeszcze głośniej szlochać.
- Muszę. - to jedyne co udało mi się wydusić. Z powrotem przed nią klęknąłem i ocierałem zimnym ręcznikiem rozdarte kolana. Jeszcze nie zagoiły się rany z poprzedniego razu, a już pojawiły się kolejne. Przygryzłem wargę, żeby nie zacząć ryczeć jak dziecko.
Ale z drugiej strony kto by nie płakał na moim miejscu?
Taka niewinna i delikatna, posiniaczona, okrwawiona, roztrzęsiona, w obcisłych szortach i staniku, okryta skórzaną kurtką a przecież jest grudzień. Obraz rozpaczy. Miałem dość, ale który to już raz?
Syknęła, gdy przetarłem wodą utlenioną rozcięcie na jej mokrym policzku.
- Spokojnie. - wyszeptałem i splotłem nasze palce. - Chodź do łazienki, musisz się umyć.
Moje serce wyrywało się do niej, błagało o jakąś oznakę tego, że żyje, że wszystko będzie dobrze. Ale jak zwykle nie jest. Przynajmniej raz w tygodniu taka sytuacja się powtarza.
Słaniała się na nogach w drodze do łazienki. Szeptałem jej do ucha jakieś pocieszające słowa mimo, że sam byłem w rozpaczy.
Ściągnąłem z niej okrwawione resztki ubrań i pomogłem wejść do kabiny. Sam jak zwykle zostałem w ubraniach, bo każda minuta jest teraz cenna.
Przytuliłem ją do siebie. Wczepiła palce w moją koszulkę. Czułem, jak nadal jej ciało trzęsie się pod wpływem płaczu.
Nawet gorąca woda nie rozgrzewała jej ciała, zawsze była lodowata i przeraźliwie blada.
Masowałem ją jednocześnie wcierając w jej skórę płyn . Teraz pozwoliłem sobie na łzy, bo i tak znikały w wodzie lecącej z prysznica. Dotykałem każdego obrażenia i moje serce coraz bardziej się rozrywało. A ona stała z zamkniętymi oczami i płakała.
Spłukałem mydło i owinąłem ją w ręcznik, starając się ogrzać ją własnym ciałem.
Zacząłem ją ubierać w swetry które zawsze były przygotowane w razie awarii.
Związałem jej mokre włosy.
- Ty też się przebierz. - odparła wolno słabym głosem.
- Nie, ja się tu nie liczę.
- Jeśli się przeziębisz będę mieć miliony fanów na sumieniu. - mówiła nadal z zamkniętymi oczami.
- Jakoś to przeżyjesz.
Wziąłem ją na ręce i pognałem do mojej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku, okryłem grubym kocem i momentalnie zasnęła.
Odetchnąłem opierając się o ścianę.
Nie mogłem nic poradzić na lejące się strumieniami łzy.
- No nareszcie! - krzyknął Louis. - Znowu twój aniołek cię opóźnił?
Nie miałem siły się odciąć.
- Zostaw go, Lou. - mruknął Zayn.
- Nie, nie zostawię! Mam dosyć ratowania ci dupy rozumiesz? - wrzasnął mi w twarz.
- Wcale nie musisz tego robić. - warknąłem.
- Muszę, bo cały nasz zespół się rozpierdoli, jeśli świat się dowie że cudowny Harry Styles spotyka się z kurwą!
- Louis, przestań. - Niall wyczuł niebezpieczeństwo.
- Jak śmiesz ją tak nazywać! - wydarłem się i chciałem się na niego rzucić, ale reszta mnie przytrzymała.
- A jak inaczej nazwiesz laskę, która śpi z kilkoma innymi facetami każdego dnia? - zaśmiał się kpiąco.
- Ona musi, ona... - plątałem się. Nie wiedziałem, dlaczego Mia to robi. Nigdy nie chciała mi tego mówić.
- Skoro się umawiacie, to chyba twoja kasa jest wystarczająca, żeby na niej żerować, prawda, Hazz? - drgnąłem gdy użył mojego przezwiska. Używał go, kiedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Oczywiście.
- Nie umawiamy się! Nie bierze ode mnie ani funta, rozumiesz? - krzyknąłem.
- Chłopaki, spokojnie! - wtrącił się Zayn.
- To do niczego was nie doprowadzi. - mruknął Niall. - Lou, uspokój się, to życie Harry'ego, a ty... - zwrócił się do mnie. - Nie kuś losu... uważaj na paparazzi.
- Wchodzimy na scenę! - rozległ się krzyk któregoś z dźwiękowców.
Fanki nas porwały, rozśmieszyły, rozluźniły, dały zapomnieć chociaż na chwilę, a muzyka... muzyka ukoiła wszystkie rany.
Wślizgnąłem się po cichu do domu zamykając drzwi na wszystkie możliwe zamki.
W korytarzu pojawiła się Mia, na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
- Ja już pójdę. - odparła patrząc mi się prosto w oczy. To był jej zwyczaj. Zawsze zaglądała jakby w głąb człowieka. Była taka autentyczna, szczera.
- Zostań, proszę. - powiedziałem cicho.
Pokręciła głową.
Wyjrzałem przez szybę w drzwiach. Za wysoką bramę zauważyłem mnóstwo migoczących fleszy.
- Obawiam się, że jednak musisz zostać. - kolejny raz się uśmiechnąłem.
- Znowu będziesz miał przeze mnie kłopoty, nie mam prawa psuć ci życia. - naciągnęła bardziej rękawy swetra.
- Sam tego chcę. - odparłem rzucając płaszcz na fotel. - Zjadłaś coś?
Pokręciła głową.
Westchnąłem niezadowolony i szybkim krokiem skierowałem się do kuchni.
- Harry, nie rób...
- Musisz coś zjeść. - przerwałem jej.
- Daj spokój, jesteś zmęczony po koncercie.
- Koncerty to rozrywka, nie wkładam w nie żadnego wysiłku. - odpowiedziałem spokojnie wyciągając z szafki składniki.
Poczułem drobne, lodowate ręce delikatnie masujące mój kark.
- Jesteś spięty. - jej głos był tak cudowną melodią...
Przymknąłem oczy i pozwoliłem by relaks zawładnął moim ciałem.
- Nie jestem. - odparłem cicho.
Odwróciłem się do niej obejmując ją w talii.
Myłem ją tym samym płynem pod prysznic, którego używam ja, ale na niej pachniał inaczej, lepiej...
Nasze usta się spotkały. Mimo, że jej wargi były rozcięte i poranione i tak dawały cudowny masaż.
Całowaliśmy się wolno, tak jak zawsze, a każda sekunda była taka magiczna, kojąca, mimo, że przepełniona bólem, zakazanym pożądaniem i myślą z tyłu głowy, że ona nie może być moja.
Oderwaliśmy się od siebie gdy płuca rozpaczliwie zapiekły z braku powietrza.
Nie mogłem na nią spojrzeć, ale czułem, że ona próbuje odszukać mój wzrok.
- Dlaczego płaczesz? - wyszeptała ocierając małym palcem łzę z mojego policzka.
- A jak myślisz?
- Harry... - westchnęła.
Przycisnąłem ją mocniej do siebie. Była taka mała, taka drobna...
Nie dosięgała mi nawet do ramienia.
Kiedy się poznaliśmy była wyższa. Potem wyrównałem, a gdy spotkaliśmy się rok temu ona jakby zmalała.
- Rzuć to gówno. - poprosiłem nie wiem już który raz...
- Nie mogę. - próbowała się wyrwać, ale przytuliłem ją jeszcze mocniej.
- Baby... - westchnąłem i pokręciłem głową. - Moja baby...
Odszedłem od niej i usiadłem na fotelu kładąc nogi na ławie.
- Chciałabym cofnąć się w czasie...
- Ja też. - mruknąłem. - Nie wyjeżdżałbym do Londynu, zostałbym w Holmes Chapel, nie zostawiłbym cię już nigdy...
- Gdybyś nie wyjechał nie rozwinęłaby się twoja kariera. - odpowiedziała siadając sztywno na kanapie.
- Ale miałbym ciebie. Starą ciebie. - dodałem po chwili.
Westchnęła i wbiła wzrok w podłogę.
- Pamiętasz jak się denerwowałeś, żeby spytać mi się o chodzenie? - gdy to usłyszałem mimowolnie się uśmiechnąłem. Trochę się zmieniło od tego czasu...
Beztroski piętnastolatek, kilka syfów na czole, szkolny mundurek, stojący na środku pola w słoneczny dzień, i ona. Nie zmieniła się nic. Nadal wygląda jak mała dziewczynka. Na niej mundurek zawsze leżał lepiej niż na innych, chociaż ubrania były takie same. I zawsze na twarzy miała szeroki uśmiech. Wtedy też była taka beztroska. Pamiętam jak wycierałem spocone dłonie o ubrudzone od farby spodnie. Przygotowywałem przemowę od dłuższego czasu a wypowiedziałem nieskładne zdanie, a ona tylko szerzej się uśmiechnęła i rzuciła mi się na szyję. W tamtej chwili wyobrażałem sobie jak staje w pięknej, białej sukni ślubnej, a potem o podróżach z nią. To był najlepszy rok mojego życia, ale musiałem to wszystko zepsuć, bo przecież inaczej nie byłbym sobą. Wyjechałem. Opuściłem ją i Holmes Chapel dla spełnienia marzeń, kariery. Kto by przypuszczał, że za sześć lat będę miał zespół, a ona przez spieprzone dokumenty będzie musiała stoczyć się na poziom prostytutki, dziewczyny na jedną noc dla bogatych skurwieli. I ja nic nie mogę z tym zrobić. Nie chce mi powiedzieć, dlaczego to robi, i nie chce być ze mną ze strachu o nadszarpnięcie mojego wizerunku...
I tkwimy w toksycznej znajomości, kocham ją, cholera najbardziej na świecie. Całujemy się, ale nie śpimy ze sobą.
- Albo nasz dojrzały pierwszy raz. - zaśmiałem się widząc jak się czerwieni. Jak to możliwe, że te tematy ją krępowały? Pod tym względem byliśmy jak stare dobre małżeństwo. Trochę już się kochaliśmy, i to w wieku szesnastu lat. Aż cud, że nie wpadliśmy.
- To było straszne. - pokręciła głową, ale na jej twarzy nadal gościł uśmiech.
- Aż taki straszny w łóżku byłem? Może... ale teraz mam więcej doświadczenia. - zaśmiałem się i rozsiadłem się w fotelu.
- Myślałam że z wiekiem zboczony umysł zmądrzeje, ale jednak nie.
- Na mnie zawsze możesz liczyć. - parsknąłem. - Zmęczona? - spytałem widząc jak ziewa.
Pokiwała głową.
- No to idziemy spać.
- Daj spokój, pojadę do siebie. - odpowiedziała wstając z kanapy.
- Zostań... - poprosiłem podchodząc do niej i obejmując ją ramionami. Tak czułem się najlepiej. Mając ją blisko siebie, wiedząc, że nic jej nie jest.
I nie obchodziło mnie w takich chwilach to, że wiele kolesi przede mną ją miało, miałem gdzieś zdanie zespołu na ten temat. Miałem ją, i to było najważniejsze...
No, muszę to napisać "morphine" jest o wie lepsze niż "intern". Czytam pierwszy rozdział,a czuje się niesamowicie. I cała się trzęsę,jakbym to ja była Mią... to jest naprawdę dobre
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :D Mam nadzieję, że mimo to na "Intern" też będziesz zaglądać :)
UsuńPierwszy komentarz na blogu yaaayyy ! <3
Jasne,że będę bo też jest niesamowite i muszę się dowiedzieć co z Amelie i Harrym :)
UsuńTak przy okazji zapraszam do mnie, może nie jest tak dobre jak twoje, ale... oceń sama http://summer-preston.blogspot.com
Wow! Myślałam że to ff będzie całkiem o czymś innym! Tsa od teraz chyba przestane myśleć bo za dobrze to mi to nie wychodzi. Zanim weszłam na Intern i przeczytałam info zobaczyłam zwiastun i myślałam że będzie to przesłodzona historyjka o miłości ale już od pierwszego rozdziału widać że tak nie jest. Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńStarałam się, żeby właśnie nie było to "Sweet love story", tylko żeby coś przekazywało. Chciałam podkreślić potęgę miłości, tego, że gdy już się zakochasz, bez względu na to w co wpakuje się druga osoba będziesz przy niej, gotowa poświęcić wszystko, byleby być przy niej, bez względu na wszystko, nie zwracając uwagi na opinie innych.
UsuńMożna to ując tak, że gdy się zakochasz stajesz się głucha i ślepa na najgłośniejszy krzyk zdrowego rozsądku, bo istnieje dla ciebie tylko druga osoba. Mam nadzieję, że drugi rozdział Cię nie zawiódł :)
świetne, kocham twoje ff, wszystkie sa pasjonujace ah
OdpowiedzUsuńdopiero 1 rozdzial, a ja juz sie zakochalam
do nexta i czekam tez na nowy w intern
Dziękuję! <3
UsuńMiałam pełno zajęć więc nastąpiła dłuższa przerwa, ale dzisiaj wstawiłam nowy Intern i Morphine :) xx