poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 5

"Nie myśl, że nie kocham
Lub że tylko trochę kocham
Jak cię kocham, nie powiem, no bo nie wypowiem -
Tak ogromnie bardzo, jeszcze więcej może
I dlatego właśnie żegnaj,
Zrozum dobrze, żegnaj, żegnaj" *

Cytat z wiersza Edwarda Stachury pt. "Z nim będziesz szczęśliwsza"
Dzisiaj na polskim o nim rozmawialiśmy, i stwierdziłam, że doskonale tu pasuje. Zwłaszcza jeśli przeczytamy cały wiersz.
W sumie chodzi o to, że z miłości jesteśmy gotowi zranić samych siebie, żeby zapewnić ukochanej osobie lepsze życie. Mam nadzieję, że to pomoże wam w zrozumieniu postaci Mii, bo dzisiaj pierwszy raz zaglądamy do jej głowy :D
 

MIA
- Uśmiechnij się! - szturchnęła mnie Abby.
Nie wiedziałam, że tak cholernie trudno będę przyzwyczajać się do braku Harry'ego, i wszystkiego co przy nim czułam. Byłam bezpieczna, i coś znaczyłam. Był przystanią, do której w każdej chwili mogłam uciec. Jedynym powodem radości.
- Przyzwyczaję się. - odpowiedziałam posyłając jej nikły uśmiech.
- Nie przejmuj się tak tym. Będzie następny, lepszy.
- Myślisz że ktokolwiek jest w stanie tolerować dziwkę? - zaśmiałam się.
- Daj spokój... byliście chociaż razem?
- Nie... ale ostatnio było bardzo blisko... i słyszałam jego kłótnię z zespołem...
- Ale to był powód, żeby odchodzić? - usiadła naprzeciwko mnie podając gorącą herbatę, tak jak on to robił. - Nie zrozum mnie źle, cholernie się cieszę że mam cię przy sobie. ale jeszcze tydzień temu myślałam, że nic nie jest w stanie cię ruszyć z Londynu.
Popatrzyłam na nią. Znałyśmy się od dzieciństwa. Razem ze mną i Harry'm wychowywała się w Holmes Chapel, przez jakiś czas byliśmy nierozłączną trójką... dopóki nie wyjechała. Mi udało się odnowić kontakty. Harry nie zrobił nic w tym kierunku. Może przez karierę, może przez własny, uparty charakter. Więzi między nią i Harry'm są nie do ogarnięcia. Wszyscy w szkole uważali, że Abby i Harry powinni być razem, że są dla siebie stworzeni. Ale oni bez przerwy powtarzali, że są jedynie znajomymi. A potem wyjechała, i to był dla nas cios. I wtedy zbliżyliśmy się jeszcze bardziej z nim do siebie. Los postanowił nam jednak jeszcze raz dać w kość... a właściwie mi, bo jakby nie patrzeć, to Harry wyszedł na tym bardzo dobrze... w każdym razie wyjechał, i z nim też kontakt się urwał.
Abby miała życie idealne. A przynajmniej takie, o jakim ja marzyłam. Po studiach znalazła pracę w małym salonie fryzjerskim. Nie powodziło jej się zbyt dobrze, ale na pewno gorzej niż mi. Miała własne mieszkanie, zarabiała wystarczająco, żeby po prostu przeżyć. Narzekała na monotonię, na nudę... ale wiedziała, że jednocześnie ja tak bardzo chciałabym być na jej miejscu...
- Może i nie był... - zawahałam się. - Ale mogłabym coś zepsuć... w tym kim jest... i sama wiesz... - zaczęłam się plątać.
- Zepsuć coś w jego perfekcyjnym życiu? - prychnęła. - Daj spokój. Miliony rozwrzeszczanych dziewczyn są w nim zakochane i świata poza nim nie widzą, co mogłabyś zepsuć?
- Te dziewczyny raczej przestałyby go kochać, gdyby zauważyły go z kimś takim jak ja.
- Przesadzasz. Na twoim miejscu zostałabym w Londynie i zagarnęła go zanim zrobiłby ktoś inny. Jakikolwiek nie jest, nie można zaprzeczyć, że jest cholernie przystojny, i podobno dobry w łóżku. - cmoknęła.
Wywróciłam oczami.
- No mała, czas zapomnieć! Na imprezę, biegiem! - klasnęła w dłonie a w jej niebieskich oczach pojawiły się wesołe ogniki.

HARRY
Kolejny łyk ostrego whisky, przeszywający moje ciało. Kolejna opróżniona szklanka. Ed gdzieś zniknął, i naprawdę nie chciałem zastanawiać się, z kim i co robi. Siedziałem przy barze, pośród innych ciekawskich, zachlanych w trzy dupy celebrytów, barmanek które rozbierały mnie wzrokiem, tancerek które posyłały mi wygłodniałe spojrzenia i Taylor... która właściwie robiła wszystko to na raz.
- Zatańczysz? - spytała nie wiem który już raz. Pokręciłem głową.
- A może pojedziemy do ciebie? - usłyszałem po chwili jej głos.
- Nie. - mruknąłem. Mia. Mia. Mia.
- Napijesz się jeszcze? - kiedy ona przestanie męczyć mnie pytaniami?
Pokiwałem głową. Tego teraz potrzebowałem. Drinka, który pozwoliłby nie czuć nic. A potem cholernego kaca, który chociaż trochę dorównałby cierpieniom stracie Mii. Zagłębiłem wargi w lodowatym napoju.
Naprawdę nie wiem, kiedy Taylor wyprowadziła mnie z klubu i zawiozła do siebie.
A potem jej gorące palce rozpinające moją koszulę i spodnie, jej usta...

MIA
- Nie wierzę... - zaśmiała się Abby patrząc na mnie. - Łamiesz moją zasadę "Niezależne, wolne singielki szaleją każdego wieczora w klubach".
- Chcę odpocząć... - powiedziałam uśmiechając się do niej. Leżałam na kanapie i oglądałam jakieś ckliwe romansidło w luźnej koszulce, pod ciepłym kocem.Wyszłam z klubu zanim w ogóle impreza się rozkręciła. A ona? Makijaż, kolorowa sukienka i szpilki, które zostały rzucone w kąt. Zazdrościłam jej. Ona nie przejmowała się niczym, i żyła po swojemu. Będę żyć tak jak ona, kiedy tylko rozwiążę swoje pokręcone życie...
- O czym myślisz? - spytała siadając koło mnie i obejmując mnie ramieniem.
- Jak poprawią mi te papiery wyjadę z Anglii i zacznę żyć normalnie... - powiedziałam.
- Rozwiązałaś już coś? Ostatnio mówiłaś, że jeszcze tylko kilka miesięcy.
- Właściwie to Ha...
- Nie wymawiaj tego imienia. - przerwała mi.
- ON się tym zajmował. Ale teraz muszę na własną rękę.
- Możemy jutro iść do urzędu. - zaczęła bawić się moimi włosami.
- Dziękuję. - spojrzałam na nią uśmiechając się.


Westchnęłam i przełamałam się: spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Powoli ściągałam ubrania. Na skórze pojawiała się gęsia skórka, zaczynałam się trząść z zimna, ale stałam i wpatrywałam się w siebie.
Poleciała łza, ale natychmiast ją wytarłam. Bardzo potrzebuję pieniędzy. Ale czy musiałam skazać to na skutek brzydzenia się samej siebie?
Każde spojrzenie, każdy dotyk przypomina mi o tych wszystkich gościach... i przez to nieważne, ile razy płukałam w panice swoje ciało - czułam się brudna.
Wielkie, brudne łapska.
Ohydny odór wódki.
Mam dosyć...
Jedyny pozytywny dreszcz obiegał moje ciało przy wspomnieniu szorstkich dłoni Harry'ego. Z jego strony nie było w tym nic erotycznego, z resztą z mojej też, ale to miało magię...
I tu kolejny powód, by wyjechać, zapomnieć - zaczęłam się do niego przywiązywać. Obawiam się, że zaczęłam go kochać. Znowu.
A ja naprawdę nie mam ochoty zakochiwać się w kimś nieosiągalnym. W kimś, kto jest z wyższej sfery, w kimś kto jest lepszy i zdecydowanie na niego nie zasługuję. Dodatkowo mogłabym skrzywdzić tak wartościową osobę. Mogłabym ją zepsuć, a na to nie mogę sobie pozwolić.